Recenzje
Dead Space 2
Stacja The Sprawl na Tytanie, jednym z księżyców Saturna, ma poważne problemy. Wszędzie panoszą się „nekromorfy” (ożywione i zniekształcone zwłoki), ludzi jest już jak na lekarstwo, a rząd [EarthGov] i Unitolodzy (wyznawcy religii dominującej, traktującej znaki jako święte artefakty) starają się wykorzystać tą sytuację, aby osiągnąć własne cele. W samym środku tego zamieszania samotny inżynier Isaac Clarke, główny bohater gry Dead Space, który otrzymał angaż do sequela tej zacnej produkcji, próbuje przeżyć i opanować swoje halucynacje.
Lokacje są ciekawe i różnorodne.
Jakiś czarnoskóry człowiek budzi Isaaca w szpitalu psychiatrycznym podczas ataku nekromorfów. Zaraz później krótka znajomość się kończy i nasz niedoszły wybawiciel sam staje się jedną z poczwar. Nasz pierwszy cel? Uciekać gdzie pieprz rośnie w kaftanie bezpieczeństwa! Ta scena nie trwa zbyt długo. Już po paru minutach dostajemy latarkę i możliwość ruszania rękami, a po krótkiej sekwencji walki telekinezą, pierwszą broń i zbroję. Szybko okazuje się, że na stacji jest Znak [Marker], potężny artefakt, który to praktycznie na pewno odpowiada za atak nekromorfów. Zarząd stacji przesłuchiwał ludzi, którzy weszli już kiedyś w kontakt z podobnym artefaktem i wizje, które im wciąż towarzyszą pomogły go zbudować. Jednym z obiektów badań był oczywiście Clarke. W trakcie gry spotkamy nawet niejakiego Strossa, który także był przesłuchiwany. Niestety zarządcy stacji, Tiedmannowi nie spodobało się wypuszczenie z celi jego więźniów i będzie dążył do ich śmierci. Swoje plany co do Isaaca ma też lokalna przywódczyni Unitologów. Trafimy między dwie wrogie frakcje i będziemy musieli zająć się nekromorfami i własnymi halucynacjami, ciężka sprawa…
Wielką nowością w serii jest to, że Isaac umie mówić. Dzięki temu, spotkania z żyjącymi postaciami lub rozmowa przez komunikator wydaje się dużo bardziej naturalna niż ta z pierwszej części. Twórcy wykreowali także więcej ciekawych postaci. Kompletnie opanowany przez wizje powodowane przez Znak Stross jest na pewno warty zapamiętania.
Akcja może i dynamiczna, ale gdzie wtedy miejsce na strach?
Gra jest mniej straszna niż poprzedniczka. Straszy ciągle tak samo, głównie przejmującymi dźwiękami i nagłym pojawianiem się potworów. Dla mnie ten rodzaj straszenia sam w sobie zły nie jest, ale w klaustrofobicznych pomieszczeniach Ishimury („Planetołamacza”, na którego pokładzie działa się akcja „jedynki”) był bardziej skuteczny. Na Sprawl jesteśmy najczęściej zasypywani hordami wrogów w wielkich pomieszczeniach, co straszy dużo mniej niż pojedynczy nekromorf zakradający się za plecy. Dead Space 2 jest niestety dosyć frustrujący. W późniejszych rozdziałach, na które podzielona jest gra, chmary szybkich przeciwników, którzy atakują i od razu uciekają, żeby zaatakować ponownie z najmniej oczekiwanej strony potrafią napsuć sporo krwi. Zwłaszcza, gdy mamy świadomość, że to ułomność Isaaca jest przyczyną naszej klęski. Bohater jest ociężały i powolny. Oczywiście pasuje to do konwencji gry, jednak przy atakach tego typu przydałaby się umiejętność uskoku i szybkiego wypalenia do stwora.